Friedrich Wilhelm Nietzsche (1844-1900) był zwolennikiem teorii deontologicznej, której fundamentem jest wola jednostki. O ile Kierkegaard mimo wszystko przyznaje moralnym predykatom dobra i zła rangę ogólnie obowiązującą i przekraczającą jednostkowy podmiot, o tyle Nietzsche umiejscawia miarę dobra i zła w woli jednostki, która uznaje za dobre to, co sprzyja w niej przekraczaniu siebie, przezwyciężaniu samej siebie, za zło natomiast wszystko, co staje temu na przeszkodzie. Tak więc w mowie o starych i nowych tablicach Zaratustra głosi:
„co jest złem, a co dobrem, tego nikt jeszcze nie wie; wyjąwszy twórcę jedynie. Ten ci zaś jest twórcą, kto człowieczy cel stwarza, ziemi zaś treść i przyszłość nadaje: 011 dopiero stwarza, że coś jest dobrem lub złem?” (Nietzsche, Tako rzecze Zaratustra, s. 277).
Twórcze indywiduum – prototyp: Zaratustra – osiągnęło najwyższy stopień procesu autokreacji, w jego toku przeszło trzy przemiany, na które Nietzsche wskazuje symbolami wielbłąda, lwa i dziecka. Pierwsza przemiana, prowadząca do stopnia wielbłąda, polega na akceptacji heteronomicznych zasad determinacji woli. Podobnie jak wielbłąd pozwoli się obładować obcymi mu ciężarami, które nosi, ponieważ chce tego ktoś inny, i jest gotów okazywać posłuszeństwo, tak człowiek przejmuje tradycyjny kodeks moralny istniejący w społeczeństwie jako obowiązujący go system norm i podporządkowuje tym samym swoją wolę autorytetowi przodków, którzy zdecydowali, co ma on uważać za dobro, a co za zło. Wielbłąd pędzi na pustynię i ulega tam przemianie w lwa, kiedy udaje mu się zrzucić swój ciężar. Na stopniu lwa nie zostaje jednak odkryta żadna nowa zasada moralna, tutaj bowiem człowiek zajmuje się całkowicie destrukcją tradycyjnych wartości, kiedy przeciwstawia nakazowi „powinieneś” swoje ?ja chcę”. W nawiązaniu do obrazu pustyni, jako kwintesencji jednostki i bezpłodności, doprowadza się jakby do stanu tabula rasa, odmawia uznania tradycyjnym wartościom i czyni się w ten sposób władcą teraz bezpańskiej dziedziny. A jednak: „Nowe tworzyć wartości – tego i lew nie dokona; lecz stworzyć sobie wolność nowego tworzenia – temu lwia potęga podoła”. Na stopniu lwa ludzkie „ja chcę” pokrywa się jeszcze całkowicie z ?ja nie chcę”, z odrzuceniem panującej moralności. Wolność jest tutaj jeszcze pojmowana w istocie jako wolność „od”, a nie jako wolność ?do”. Dlatego potrzebna jest jeszcze jedna przemiana, dzięki której ?ja chcę” wyłania nowe wartości. Dzieje się to na stopniu dziecka. ?Niewinnością jest dziecię i zapomnieniem, jest nowopoczęciem, jest grą, jest toczącym się pierścieniem, pierwszym ruchem, mówieniem świętego ?tak?” (tamże). Na stopniu dziecka człowiek zyskuje ów pierwotny wymiar, w którym nie jest mu nic dane z góry i nic, co musi on odrzucić; teraz jest wolny i sam może określać swoje normy i wartości – jak bawiące się dziecko, które samo określa reguły zabawy, on jako kreator określa w swoim życiu reguły, zgodnie z którymi chce żyć, od początku twórczo wyłania sens swojej egzystencji.
Zgodnie z tym Zaratustra pyta ucznia znajdującego się na drodze ku trzeciej przemianie: „Zali zdołasz nadać sobie swe zło i dobro i zawiesić wolę swą nad sobą, jako zakon? Zali potrafisz sędzią być sobie i mścicielem własnego zakonu?” . Tylko ten, kto tak panuje nad swoją wolą, że jest zdolny autonomicznie określić swoje własne dobro i zło, posiada wolę mocy i potrafi się w każdej chwili przezwyciężyć. „Zaprawdę, powiadam ja wam: zło i dobro, które by nieprzemijające być miały – tego nie masz! Ze zła i dobra wyrastać muszą ich przekonania”; nie ma zatem wartości obowiązujących wiecznie. To, co ma obowiązującą ważność, musi być wciąż na nowo wydobywane z twórczej pierwotnej mocy, w tym zaś ciągłym potęgowaniu realizuje się idea nadczłowieka jako sens życia. „Ja was nauczę nadczłowieka. Człowiek jest czymś, co pokonane być powinno” , a mianowicie, nie raz na zawsze, ale wciąż na nowo, jako wieczny powrót tego samego.
Ten model obrotu po kole, leżący u podstaw wszystkich teorii deontologicznych, zgodnie z którym dobro jest produktem samookreślającej się woli, aprobującej z kolei własną produktywność jako absolutne dobro, wyrósł u Nietzschego z krytyki teleologicznego linearnego modelu tradycyjnych doktryn moralności, które nie definiowały dobra jako czegoś immanentnego wobec woli ludzkiej, tylko jako niezależny cel stojący przed człowiekiem, w związku z tym wola nie mogłaby być dobra sama z siebie, ale tylko ze względu na to, czy dąży do celu definiowanego przez nią jako dobry bądź osiąga go. Dlatego więc jeżeli w Poza dobrem i złem Nietzsche polemizuje z ?platońskim wynalazkiem czystego Ducha oraz dobra samego w sobie” (Poza dobrem i złem, s. 2) i nazywa chrześcijaństwo „platonizmem dla ludu”, to zwraca się przeciwko zasadzie „zwierzęcia stadnego” i ?moralności niewolniczej” (tamże, s. 140, 131), która wynaleziona przez słabych, dla ochrony słabych, co tylko jako zwarta masa stanowią siłę, jakiej brakuje jednostce, chce zredukować wszystkie wielkie, wyrastające ponad przeciętność indywidualności do średniej miary obowiązujących każdego wyobrażeń dobra i zła.
„Szczytna, niezależna duchowość, wola samodzielności, wielki rozum wydają się już niebezpieczeństwem; wszystko, co jednostkę wynosi ponad stado i bliźniego napawa trwogą, zowie się odtąd złem; potulne, skromne, uległe równościowe usposobienie, mierność żądz zdobywa sobie cześć i uznanie moralne”.
W Z genealogii moralności próbuje Nietzsche dowieść, że tradycyjna moralność jako ?moralność pospolitego człowieka” (s. 20) jest wynikiem resentymentu słabych, którzy zawistnie patrzyli na twórczą energię silnych i dlatego odwrócili ?arystokratyczne zrównanie wartości ?dobry = dostojny = możny = piękny = szczęśliwy = bogu miły”, wobec tego teraz ?dostojni i gwałciciele”… na wieki wieków będą ?złymi, okrutnymi, rozpustnymi, nienasyconymi, bezbożnymi”. „Nie trzebaż początku wszelkiego morału szukać w szkaradnych drobnych wnioskach: co mi wychodzi na złe, to jest złe (samo w sobie szkodliwe), co mi przynosi pożytek, to jest dobre (samo w sobie dobroczynne i korzystne)”; (Jutrzenka, s. 101). Odpowiedź więc na pytanie, kto właściwie jest zły w znaczeniu właściwym dla moralności resentymentu, brzmi dla Nietzschego ?właśnie dobry, przeciwnej moralności, właśnie dostojny, możny, władczy, tylko przebarwiony, przeinaczony, na wywrót widziany jadowitym okiem, którym patrzy resentyment” (Z genealogii…, s. 35). Aby uczynić ludzi ?obliczalnymi, prawidłowymi, podległymi konieczności”, trzeba właściwe dobro, wynikające z panującej nad sobą samą potężnej woli autonomicznego indywiduum, z „instynktu wolności (mówiąc moim językiem: wolą mocy)” pozbawić wartości i słabość przekłamać w zasługę. Funkcja moralności jako narzędzia panowania słabych polega zatem na tym, aby silnych i możnych jako rzeczywiście dobrych trzymać w szachu za pomocą norm, które rzekomo nadała ludziom istota rzekomo jeszcze wyższa, jakiś bóg, jako wyraz swej woli. Bogowie jednak, podobnie jak idealne wartości ważne same w sobie, są częścią składową owych zaświatów, które krytyka moralności podjęta przez Nietzschego winna zdemaskować jako drogę donikąd. Jeżeli Nietzsche opowiada się za samourzeczywistnieniem jednostki „poza dobrem i złem”, to nie znaczy, że głosi pochwałę amoralnego stanu pozbawionej reguł arbitralności. Wynik jego krytyki moralności tradycyjnej jest przecież odwrotny: wszystkie środki, dzięki którym ludzkość miała zyskać moralność, były z gatunku amoralnych. Następstwem tego była odmowa uznania ważności tradycyjnych norm i wyobrażeń o wartości, przez co ten, „kto filozofuje młotem” i rozbija „stare tablice”, stawia się poza tym dobrem i złem, które jako zasada moralna leży u podstaw charakteryzowanych nakazów i zakazów. Wszakże negacja tego, co dotychczas obowiązywało, dokonuje się przecież z zamiarem „przemianowania wszystkich wartości”, to znaczy zastąpienia starych tablic nowymi, których uzasadnieniem nie będzie idea jakiegoś boga, ale zasada kreatora ustawicznie przezwyciężającego własne ograniczenia, idea nadczłowieka. Ten nowy kodeks moralności różni się zatem od dawnego tym, że jest indywidualny: jest wyrazem wolności woli nadającej samej sobie prawa tylko ją obowiązujące. Tym samym Nietzsche umieścił kryterium dobra i zła w woli indywiduum, które określa się autonomicznie na miarę samowładności, jednakże za cenę waloru powszechnego obowiązywania tej nowej moralności, której normy dają się sprowadzić tylko do tego wspólnego mianownika: stań się tym, czym jesteś – z akcentem na „ty”.
Źródło: E. Martens, H. Schnädelbach (red.), Filozofia: podstawowe pytania, Warszawa 1995.