Ubóstwo, wykluczenie i marginalizacja w perspektywie globalnej

przez | 17 lipca 2010

Przed trzecią falą globalizacji dopiero co opisane zjawiska zachodziły w zasadzie w obrębie państwa narodowego. Globalizacja natomiast, tworząc nowe wartości, doprowadziła jednocześnie do kształtowania się nierówności społecznych, a w konsekwencji także do marginalizacji społecznej i wykluczenia.

Obecnie na problemy związane z nierównością społeczną, marginalizacją i wykluczeniem patrzyć możemy przynajmniej z trzech perspektyw. Najbardziej ogólna jest oczywiście perspektywa globalna, a w niej podstawową kwestią badawczą staje się ustalenie: w jaki sposób w skali świata kształtuje się drabina nierówności społecznych, gdzie kumulują się regiony nędzy, a gdzie bogactwa, jakie rejony świata znajdują się na marginesie globalnej wymiany dóbr, usług i informacji i wreszcie – jakie regiony świata można by uznać zasadniczo za wykluczone z globalnej polityki, gospodarki i globalnego obiegu dóbr kultury.

Można także zawęzić nieco pole widzenia i badać to samo zjawisko w wymiarze regionalnym, wtedy interesować będzie nas problem, które kraje danego regionu świata (np. Azji czy Ameryki Łacińskiej) kumulują nierówności regionalne i są w istocie zmarginalizowane w skali regionalnej i wykluczone z regionalnej areny politycznej, kulturowej i gospodarczej (np. Kuba w Ameryce Łacińskiej czy Korea Północna w Azji).

Jeszcze większe ograniczenie pola widzenia prowadzi do badania nierówności społecznych, marginalizacji, jak również wykluczenia społecznego w skali krajowej; wówczas podstawową kwestią będzie znalezienie odpowiedzi na pytanie, jakie segmenty społeczeństwa zajmują na drabinie nierówności pozycję na tyle upośledzoną, że prowadzi to do ich marginalizacji, a w konsekwencji – do wykluczenia z aktywności politycznej, z głównego nurtu obiegu dóbr kulturalnych i z udziału w konsumowaniu owoców działalności gospodarczej danego kraju.

Perspektywa krajowa była najczęściej stosowana przed trzecią falą globalizacji, a i dzisiaj nie traci swego znaczenia, studia bowiem nad nierównościami, marginalizacją i wykluczeniem w skali kraju są bardzo użytecznym narzędziem diagnostycznym umożliwiającym trafne adresowanie różnych świadczeń, uruchamianych w obrębie państwa opiekuńczego.

W badaniach mikrosocjologicznych stosuje się jeszcze węższą perspektywę, a mianowicie lokalną. Zainteresowania badawcze skoncentrowane są wtedy na określeniu, którzy członkowie społeczności lokalnej nie uczestniczą w jej życiu politycznym i kulturowym bądź też znajdują się na marginesie ekonomicznym, czyli nie biorą aktywnego udziału w życiu gospodarczym. Tej perspektywy nie będę jednak stosować w dalszych analizach, interesować nas będzie natomiast przede wszystkim perspektywa globalna, a w pewnej mierze także regionalna.

Podane wcześniej definicje podstawowych kategorii analizy, odnoszące się do marginalizacji i wykluczenia, wymagają pewnych uściśleń. Należy bowiem zdać sobie sprawę z tego, że zastosowanie jedynie kryterium uczestnictwa prowadzi do zbyt szerokiej definicji, która obejmować mogłaby również i tych, którzy świadomie i z własnej woli nie chcą uczestniczyć w życiu zbiorowym. Trudno na przykład uznać pustelników za wykluczonych, choć, prawdę mówiąc, w dzisiejszych czasach jest ich znacznie mniej niż dawniej. Innym przykładem, być może o znacznie szerszym zastosowaniu, mogą być członkowie sekty, którzy odrzucają zarówno uczestnictwo w życiu politycznym, jak i uczestnictwo w rynku pracy (np. amisze w USA). Również pewna część zjawiska bezdomności wiąże się raczej z wyborem takiego stylu życia, niż z koniecznością spowodowaną przez niefortunny obrót losu (o czym świadczyć mogą doświadczenia różnych instytucji charytatywnych, opiekujących się bezdomnymi).

Tak więc podaną definicję trzeba zawęzić poprzez wprowadzenie rozróżnienia między wykluczeniem społecznym a indyferentyzmem wobec tych obszarów życia społecznego, które powszechnie uznaje się za ważne dla pomyślności jednostki. Rozróżnienie to jest przydatne – jak się zdaje – nie tylko wówczas, gdy rozpatrujemy problem wykluczenia w ramach określonego społeczeństwa, ale także wtedy, gdy zjawisko to odnosimy do międzynarodowych stosunków politycznych i gospodarczych. Ludzie indyferentni nie chcą uczestniczyć w życiu politycznym lub ekonomicznym dlatego, gdyż albo nie uznają tych dziedzin za istotne dla własnej pomyślności, albo też zgoła inaczej niż reszta społeczeństwa definiują to, co zwykło się uznawać za udane i zasobne życie. Podobnie kraje indyferentne (lub ściślej – neutralne) politycznie nie uczestniczą lub dobrowolnie ograniczają swoje uczestnictwo w ponadnarodowych strukturach politycznych (np. Szwajcaria), ponieważ dominuje w nich przekonanie, że w taki właśnie sposób lepiej zabezpieczą swoje interesy narodowe.

W ekonomii znaleźć można przykłady krajów nastawionych na autarkię, choć najczęściej owo dobrowolne powstrzymywanie się od uczestnictwa w rynku światowym najczęściej wynika z przesłanek politycznych, a nie z rachunku ekonomicznego. Podobnie jest w przypadku krajów izolujących się od globalnego obiegu dóbr kultury. Tymi przypadkami jednak nie będziemy się w niniejszej pracy zajmować.

Z wykluczeniem społecznym, mówiąc najogólniej, mamy do czynienia wtedy, kiedy dochodzi do sytuacji, w której ludzie, grupy lub nawet narody chcą uczestniczyć w życiu szerszej zbiorowości, ale nie wiedzą, w jaki sposób to uczynić, albo też na drodze prowadzącej ich do uczestnictwa stoją przeszkody (polityczne, ekonomiczne lub kulturalne), których własnymi siłami nie są w stanie pokonać. W obecnej fazie globalizacji, odznaczającej się wzrostem konkurencji oraz rozprzestrzeniającą się praktyką, że ?zwycięzcą w wyścigu bierze wszystko”, zjawisko wykluczenia staje się nie tylko problemem kategorii ekonomicznie najbiedniejszych, ale także tych członków klasy średniej, którzy na skutek wzrastającej płynności i deregulacji rynku pracy stali się nagle bezrobotni, z niewielkimi szansami na zatrudnienie zgodne z dotychczasowym statusem społecznym .

Powstaje więc pytanie, w jaki sposób globalizacja, która na mocy definicji jest inkluzywna, może prowadzić do wykluczenia i marginalizacji? Czy, w miarę postępów globalizacji, nie powinniśmy obserwować raczej odwrotnej tendencji, czyli zmniejszania się obszarów wykluczenia i marginalizacji? Co więcej, trzecia fala globalizacji – jak już wspomniałem wcześniej – jest powiązana (mimo pewnych wewnętrznych sprzeczności) z trzecią falą demokratyzacji i upowszechnianiem się reguł wolnego rynku w gospodarce. A przecież liberalna demokracja, też z mocy samej definicji jest systemem również otwartym i inkluzywnym, zdolnym wchłonąć niemal każdą, nawet dziwaczną formę ekspresji obywatelskiej, rynek zaś nie dyskryminuje nikogo ze względu na pochodzenie, płeć, kolor skóry, religię czy poglądy polityczne.

A jednak w skali globu obserwujemy wykluczenie i marginalizację ogromnych rzesz ludzkich i nic nie wskazuje na to, by globalizacja miała zjawisko to zlikwidować. Jak zobaczymy dalej, globalizacja raczej zwiększa kontrasty w skali świata niż je redukuje, bezwzględnie zaś stosowane zasady wolnego rynku tworzą kategorię ?przegranych”, którzy spychani są na margines głównego nurtu wymiany dóbr, usług i informacji. Jak pisze Mittelman, ?w kontekście globalizacji być zmarginalizowanym oznacza być wypchniętym na taki margines gospodarki, gdzie wynagrodzenia za pracę są niższe od wydatkowanego wysiłku. (…) Globalizacja i marginalizacja są wzajemnie powiązanym procesem, w którym globalizacja kształtuje marginalizację. Globalizacja, napędzana hiperkonkurencyjnością, wypycha pewne grupy, zazwyczaj kobiety, na margines, gdzie w następstwie pojawia się ubóstwo”.

Warto więc zastanowić się nad tym, jak działa mechanizm wykluczenia i marginalizacji w polityce, ekonomii i kulturze, wyjaśnienie bowiem tego mechanizmu okaże się pomocne w zrozumieniu globalnego układu nierówności.

Z polityki można być wykluczonym przez reguły gry obowiązujące w obrębie określonego państwa narodowego. Dzieje się tak na przykład wtedy, kiedy istniejące reguły nie zezwalają na swobodne funkcjonowanie opozycji politycznej w ogóle, bądź tylko niektórych jej odcieni, albo pozbawiają pełni praw obywatelskich pewne kategorie społeczne (np. kobiety, imigrantów, mniejszości narodowe lub religijne, itd.). Wykluczenie może mieć też bardziej doraźny charakter, kiedy to rządząca elita władzy lub charyzmatyczny lider zamyka przestrzeń publiczną umożliwiającą artykulację żądań, które mogłyby zakwestionować aktualne przywództwo. W przypadku reżimów o charakterze niedemokratycznym charyzmatyczno-populistyczne przywództwo może mieć za sobą nawet zdecydowaną większość społeczeństwa, ale większość ta istnieje tylko dlatego, że alternatywne siły polityczne są wykluczone z życia publicznego, a zatem nie mogą organizować się ani brać udziału w publicznym dyskursie politycznym. W konsekwencji – nie mogą też wzbudzać poparcia społecznego. Tego typu powody wykluczenia z polityki w zasadzie nie istnieją w skonsolidowanych poliarchiach. Istnieją jednakże na świecie reżimy quasi-demokratyczne, autorytarne czy wręcz totalitarne, w których żyje zdecydowana większość światowej populacji (ok. 80%), i to już powinno uzmysłowić nam fakt, iż wykluczenie polityczne jest problemem równie dramatycznym, jak istnienie globalnych nierówności ekonomicznych, teza zaś, iż świat pomyślnie przeszedł rewolucję demokratyczną, jest co najmniej przedwczesna. Jeśli istotnie proces globalnej rewolucji demokratycznej aktualnie trwa, to z pewnością jesteśmy raczej w jego początkach niż w fazie końcowej.

Czy jednak skonsolidowane poliarchie są całkowicie wolne od wykluczenia politycznego? Odpowiedź twierdząca byłaby z pewnością zbyt powierzchowna, istnieje bowiem taka przyczyna wykluczenia z polityki, która nie zależy ani od zasad obowiązujących w życiu publicznym, ani też od woli decydentów, lecz wyłącznie od umiejętności korzystania z liberalnych reguł gry, czyli – krótko mówiąc – od umiejętności korzystania ze statusu obywatelskiego.

Wykluczeni z polityki są w tym przypadku ci, którzy wprawdzie chcieliby w niej uczestniczyć, ale nie wiedzą, w jaki sposób to uczynić. Nie rozumieją reguł rządzących życiem politycznym, nie mają zaufania do istniejących sił politycznych, a sami nie są w stanie wygenerować siły politycznej na skutek ogólnie niskich kompetencji poznawczych, zwłaszcza obywatelskich. Wykluczenie z polityki z tego powodu rodzi wśród nich frustrację, zniechęcenie do całej klasy politycznej i przekonanie o braku wpływu na to, co się dzieje w kraju i na świecie. Wolfe nazywa tę kategorię ludzi ?wykluczonymi z rozumienia tego, co się wokół nich dzieje”, czyli ludźmi, którzy nie są w stanie uchwycić konsekwencji współczesnej transformacji świata i własnego kraju w wymiarze technologicznym, naukowym, gospodarczym, politycznym, demograficznym, ekologicznym.

Ponieważ procesy detradycjonalizacji w znacznej mierze wyeliminowały lokalne autorytety, którym można by ufać w kwestiach przekraczających własne doświadczenie i kompetencje, pluralizm życia publicznego zaś powoduje, że jednostki bombardowane są informacjami i interpretacjami wzajemnie sprzecznymi, rodzi się w tych zbiorowościach dezorientacja i bezradność poznawcza wobec szybko zmieniającego się otoczenia społecznego. Rodzą się też tęsknoty za bardziej zrozumiałym, czyli mniej skomplikowanym, światem, w którym wiadomo byłoby, co jest dobre, a co złe, kto jest ?swój”, a kto ?obcy”, kogo winić za własne niepowodzenia, a komu ufać, że wyprowadzi zdezorientowanych na bezpieczny i twardy grunt prostych i nieskomplikowanych prawd politycznych i społecznych. Osobnicy tego rodzaju istnieją w każdym państwie narodowym i choć na ogół są rozproszeni, to bywają okresy, w których jednoczą się w ruchu protestu wokół na ogół populistycznego i demagogicznego przywódcy, który uaktywnia ich poparcie przeciwko istniejącemu establishmentowi politycznemu.

Poczucie braku wpływu na to, co się dzieje, pojawia się zarówno w starych, jak i nowych demokracjach. W tym ostatnim przypadku mamy jednakże do czynienia z procesem uczenia się demokracji poprzez codzienne doświadczenie, co prowadzi do pewnego zmniejszenia liczby wykluczonych z polityki z powodu braku kompetencji obywatelskich. W Polsce, jak wynika z badań prowadzonych przez CBOS, poczucie braku wpływu jednostek na to, co się dzieje w kraju, jest dość szeroko rozpowszechnione, choć w miarę upływu czasu – maleje: w 1992 roku aż 91 % badanych Polaków w odpowiedzi na pytanie: ?Czy Pana(i) zdaniem, ludzie tacy jak Pan(i) mają wpływ na sprawy kraju?” odpowiedziało przecząco; w końcu 1999 roku odsetek tego typu odpowiedzi spad! do 82%. Brak poczucia wpływu na sprawy kraju nie jest naturalnie wskaźnikiem wykluczenia z polityki, może bowiem oznaczać (i najczęściej oznacza), że interesy i wartości tych ludzi nie są w pełni realizowane przez politykę i prawdopodobnie nigdy nie będą, choćby z tego powodu, że są wzajemnie sprzeczne: gdy jedni chcą większej opieki państwa, inni chcą mniejszych podatków, gdy jedni chcą kary śmierci, inni przeciwnie, itd. Jednak wśród tych, którzy nie mają poczucia wpływu na sprawy kraju, z pewnością mieszczą się osoby z polityki wykluczone, które nie rozumieją nowych reguł gry i odznaczają się niskimi kompetencjami obywatelskimi. Świadczy o tym m.in. fakt, iż brak poczucia wpływu na sprawy kraju mocno związany jest z poziomem wykształcenia i statusem zawodowym: im wyższy poziom wykształcenia, tym silniejsze poczucie wpływu na sprawy kraju (od 7% wśród osób z wykształceniem podstawowym, do 33% wśród osób z wykształceniem wyższym), najniższe zaś odsetki osób mających poczucie wpływu na sprawy kraju pojawiają się wśród bezrobotnych (8%), gospodyń domowych (9%), rolników (9%) oraz robotników niewykwalifikowanych (10%).

Jak wynika z analiz K. Pelczyńskiej-Nałęcz, zarówno zainteresowanie polityką (co jest warunkiem wstępnym uczestnictwa), jak i różnorakie wskaźniki uczestnictwa w polityce (np. uczestnictwo w wyborach) różnicuje się wyraźnie ze względu na wykształcenie i status zawodowy respondentów: im wyższy poziom obu tych zmiennych, tym wyższe zainteresowanie polityką, i w konsekwencji – tym wyższa aktywność polityczna. Z tych samych analiz wynika wniosek, ?iż zachowania pasywne nie są skorelowane z preferencjami systemowymi i opiniami na temat instytucji władzy. Brak zaufania wobec aktualnej władzy i dezaprobata podstawowych zasad porządku politycznego nie stanowią więc bezpośrednich przyczyn wycofywania się z uczestnictwa w procesach sprawowania władzy”.

Korelacje te, wskazywane także w innych badaniach , stanowią potwierdzenie wcześniej sformułowanej hipotezy, że wykluczenie i marginalizacja polityczna w skonsolidowanych poliarchiach jest na ogół skutkiem niskich kompetencji obywatelskich, niskie kompetencje obywatelskie zaś skoncentrowane są zwłaszcza wśród osób z niskim poziomem wykształcenia i niskim łub żadnym statusem zawodowym. Tutaj właśnie należałoby poszukiwać wykluczonych z polityki, czyli tych, którzy być może chcieliby uczestniczyć, gdyby wiedzieli, w jaki sposób to czynić, i gdyby byli zdolni racjonalnie przewidzieć skutki własnego uczestnictwa. Omówione tu zależności z pewnością mają charakter na tyle uniwersalny, że można je odnosić nie tylko do społeczeństwa polskiego, ani nawet nie tylko do społeczeństw, które wyszły z systemu komunistycznego, ale także do tych wszystkich społeczeństw, które z pomyślnym skutkiem zakończyły przejście od systemu niedemokratycznego do demokracji.

Kategorii wykluczonych z polityki z powodu braku kompetencji nie da się oszacować liczbowo, nawet w przybliżeniu, ponieważ granica pomiędzy osobami indyferentnymi politycznie a wykluczonymi jest nieostra, ponadto indyferentyzm polityczny i wykluczenie wzajemnie się wzmacniają. Można natomiast stwierdzić, iż ogólny wzrost poziomu wykształcenia społeczeństwa jest bodaj najistotniejszym czynnikiem wzrostu kompetencji obywatelskich, a tym samym – czynnikiem redukującym kategorię wykluczonych z polityki w warunkach ładu liberalno-demokratycznego (i to niezależnie od jej wielkości).

Wykluczenie społeczne w ekonomii jest zupełnie odmiennym zjawiskiem. Wprawdzie i tutaj istotne jest rozróżnienie pomiędzy tymi, którzy wyłączają się z konsumpcyjnego wyścigu niejako dobrowolnie, a tymi, którzy pragnęliby uczestniczyć w życiu ekonomicznym (a więc i w konsumpcji), ale nie mogą tego czynić z powodu reguł gry obowiązujących w gospodarce albo też z powodu indywidualnych upośledzeń społecznych lub fizycznych, które uniemożliwiają korzystanie z owych reguł gry.

Reguły wolnego rynku pozornie nie dyskryminują nikogo: każdy może próbować swych sił w pogoni za sukcesem rynkowym. Jednak nie wszyscy odnoszą sukcesy; zdarzają się też przegrani i nie jest ich wcale mało. Niektórzy podnoszą się z upadku, inni – nie są w stanie tego uczynić bądź nie potrafią i wcześniej czy później wpadają w błędne koło chronicznej biedy, a nawet nędzy. 1 jeśli do kogoś pasuje określenie wykluczenia ekonomicznego, to właśnie do tej kategorii ludzi, którzy na skutek różnych okoliczności życiowych (w tym także losowych) ?wypadli z gry” albo nawet nie mieli szans kiedykolwiek w tej grze uczestniczyć. Krótko mówiąc, społecznie wykluczeni z gospodarki to ci, którzy mimo chęci nie mają możliwości uczestnictwa w owocach ogólnego wzrostu gospodarczego.

Wśród nich właśnie kumuluje się bieda i nędza; często zresztą w parze z ubóstwem i nędzą idzie wykluczenie polityczne i kulturowe.

Wykluczenie i marginalizacja kulturowa to zjawiska opierające się w istocie na prostej zależności: nie można uczestniczyć w życiu kulturowym (bez znaczenia czy o charakterze globalnym, czy lokalnym), które wymaga wyższych niż posiadane kompetencji poznawczych. Nie można czytać książek, jeśli nie umie się czytać. Nie można zrozumieć przekazu telewizyjnego, internetowego czy radiowego, jeśli kompetencje językowe są niedostateczne. Nie można zrozumieć sztuki teatralnej, odwołującej się do antycznych mitów, jeśli nie ma się rudymentarnej wiedzy o antycznej mitologii. Nie można zrozumieć symbolicznego przesłania dzielą malarskiego, jeśli nic nie wie się na temat konwencji, którą to dzieło przełamuje, i symboliki, do której się odwołuje. Krótko mówiąc, wykluczenie z obiegu dóbr i wartości kultury następuje na skutek niewystarczających kompetencji poznawczych. Z kolei kompetencje poznawcze są dość ściśle związane z poziomem uzyskanego wykształcenia. Jeśli mamy do czynienia z analfabetyzmem, to zbiorowości nim dotknięte znajdują się całkowicie poza obszarem kultury przenoszonej przez słowo pisane. Jeśli poziom wykształcenia jest niski, to na ogół niedostępne są rejony kultury wyższej, a poziom recepcji kulturowej ogranicza się do lokalnej tradycji i obyczaju, a także masowej kultury obrazkowej, nie wymagającej niemal żadnego przygotowania poznawczego, a więc niskiej.

Do wykluczenia w sferze ekonomicznej dochodzi na dwóch poziomach. Dla jasności wywodu warto dokonać rozróżnienia między ubóstwem i nędzą. O ile ubóstwo oznacza poziom życia poniżej minimum socjalnego, o tyle nędza jest wegetacją poniżej minimum biologicznego. Minimum socjalne jest uwarunkowane poziomem ekonomicznym danego społeczeństwa – w państwach zasobniejszych jest ono wyżej lokowane niż w państwach mniej zamożnych. Jest to więc miara relatywna i w znacznym stopniu arbitralna, ustalana bądź na podstawie tzw. ?koszyka” dóbr i usług, które w danym państwie narodowym eksperci uznają za minimalny poziom godziwego życia, bądź też wyznaczana jako proporcja do średnich dochodów w tym państwie (np. połowa lub jedna czwarta średnich dochodów). Tymczasem minimum biologiczne ma charakter absolutny w tym sensie, że życie poniżej jego granicy naraża ludzi na choroby, wady rozwojowe, a nawet przedwczesną śmierć, najczęściej spowodowaną chronicznym niedożywieniem, ubogą dietą lub nawet głodem. Bank Światowy do globalnych pomiarów nędzy używa dwóch wskaźników: najniższym progiem jest życie za 1 dolara dziennie (z tego wskaźnika będę dalej korzystać), nieco wyższym zaś – życie za 2 dolary dziennie. W obu przypadkach chodzi o siłę nabywczą ludności w odniesieniu do lokalnego rynku, której ekwiwalent wynosi odpowiednio 1 lub 2 dolary USA. Miara ta jest dogodnym narzędziem porównań międzynarodowych, a ponadto pozwala w każdym kraju lub regionalnej grupie krajów wydzielić tę część populacji, która żyje poniżej minimum biologicznego.

Bieda, jak trafnie zauważa Watts, nie polega jedynie na niskim dochodzie lub na braku zaspokojenia zapotrzebowania na określone dobra, lecz raczej na braku szans na uruchomienie własnych możliwości. W tym kontekście np. niewystarczający dochód rozumieć należy nie jako dochód poniżej pewnej arbitralnie ustalanej granicy ubóstwa, lecz jako dochód, który jest poniżej granicy umożliwiającej człowiekowi uruchomienie jego potencjalnych możliwości pozwalających mu na autonomiczne bytowanie. Takie podejście do problemu pozwala lepiej – jak sądzę – zrozumieć fenomen błędnego kola ubóstwa, w które łatwiej wpaść, niż się z niego wydobyć.

Wydobycie się z ubóstwa wymaga przede wszystkim zainwestowania w siebie, głównie w wykształcenie i zdobycie kwalifikacji potrzebnych na rynku pracy. Inwestowanie w siebie wymaga na ogół środków finansowych, które nie zwracają się od razu. A środków tych brakuje ludziom dotkniętym ubóstwem, bowiem właśnie z powodu ich braku są oni biedni. I jeśli nawet sporadycznie pojawiają się jakieś środki finansowe, to są one z reguły przeznaczane na doraźne zaspokojenie najpilniejszych potrzeb, a nie na długofalową inwestycję w siebie, która zwiększyłaby ich szansę na względnie autonomiczne bytowanie.

Źródło: E. Wnuk-Lipiński, Świat międzyepoki: globalizacja, demokracja, państwo narodowe, Kraków 2004.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *