Tradycyjna dyplomacja polega na tym, że państwa starają się wpłynąć na zachowania innych państw, podejmując konkretne działania lub powstrzymując się od działań albo prowadząc dyplomację publiczną. Posługując się dyplomacją w celu wykorzystania siły, dane państwo może:
- Wyrazić wobec innego kraju – publicznie lub w sposób poufny – swoje niezadowolenie z wybranej przez ten kraj polityki.
- Wskazać, że jeśli dany kraj w określony sposób zmieni swe postępowanie, doprowadzi do poprawy wzajemnych stosunków.
- Zagrozić negatywnymi konsekwencjami, jeśli dany kraj nie zmieni swego postępowania.
- Zwrócić się do jakiegoś ciała międzynarodowego, aby uzyskać legitymizację swego stanowiska, a w ten sposób uzyskać poparcie innych państw.
- W zamian za pożądane działania dać drugiemu krajowi coś, co chciałby otrzymać (uznanie dyplomatyczne, pomoc zagraniczną).
- Odebrać coś danemu krajowi (zmniejszyć pomoc zagraniczną, wycofać dyplo-matów, zerwać stosunki dyplomatyczne), jeśli podejmie niepożądane działania.
Dyplomacja zaczyna się zwykle od tego, że strony, opierając się na bezpośredniej lub pośredniej komunikacji, zmierzają do jakiegoś ułożenia się – osiągnięcia porozumienia w danej kwestii. Postępowanie to może się obywać bez słów, gdy każda ze stron zdaje sobie sprawę, że każde jej posunięcie w pewnym kierunku wywołuje reakcję drugiej strony. Możliwe jest też prowadzenie otwartych negocjacji, kiedy to jedna strona składa oficjalną propozycję, a druga udziela jej stosownej odpowiedzi; powtarza się to na ogół wiele razy, aż zostanie osiągnięty kompromis. W obu jednak przypadkach na ogół mamy do czynienia z wzajemnością – każda strona reaguje stosownie do posunięć drugiej strony.
Rzadko się zdarza, aby państwa prowadziły tego rodzaju dyplomatyczne po-stępowanie w sytuacji równych sił. Każde z nich zna potencjały sił (własny i oponenta) oraz posiada informacje w sprawie własnych celów. Choć zatem wynik niemal zawsze jest obustronnie korzystny (w przeciwnym razie – po co byłoby to wszystko?), raczej nie zadowala obu stron w równej mierze.
Układanie się i negocjacje są procesem złożonym i komplikowanym przez co najmniej dwa ważne czynniki. Po pierwsze, w przypadku większości państw proces ten przebiega równocześnie na dwóch poziomach: międzynarodowym (między państwami) oraz krajowym – gdyż negocjatorzy występujący w imieniu państwa oraz różne wewnętrzne grupy muszą uzgodnić pozycję negocjacyjną oraz zapewnić ratyfikację porozumienia osiągniętego przez dwa państwa. Politolog Robert Putnam mówi w związku z tym o ?dwupoziomowej grze”. Taką dwupoziomową grą są międzynarodowe negocjacje handlowe w ramach Światowej Organizacji Handlu. Na przykład Japonia i Korea Południowa spierają się ze Stanami Zjednoczonymi w sprawie liberalizacji rynku ryżu. Stany Zjednoczone popierają jego liberalizację, aby poprawić swój bilans handlowy w wymianie z obu krajami Azji; broniąc takiego stanowiska, wspierają też swych krajowych producentów ryżu z Kalifornii i Teksasu – stanów ważnych z punktu widzenia głosów wyborczych. Japonia i Korea Południowa mają do czynienia z potężnymi wewnętrznymi grupami interesów przeciwstawiającymi się liberalizacji; należą tu między innymi rolnicy uprawiający ryż we wszystkich niemal okręgach wyborczych. Tak więc zarówno Stany Zjednoczone, jak i Japonia czy Korea Południowa prowadzą dwie grupy negocjacji: z obcym państwem oraz na arenie polityki wewnętrznej. Gra taka jest niezwykle złożona, gdyż ?posunięcia, które dla danego gracza przy jednej planszy są racjonalne, […] mogą być dla niego niepolityczne przy drugiej planszy”. Realiści uważają, że w przypadku takiej dwupoziomowej gry głównym czynnikiem ograniczającym jest struktura systemu międzynarodowego, podczas gdy liberałowie chętniej uznają znaczenie czynników presji i bodźców wewnętrznych.
Po drugie, układanie się i negocjacje są po części uwarunkowane kulturowo. Ich metody są w rozmaitych kulturach różne – pogląd ten przyjmują liberałowie, którzy przywiązują wagę do różnic między państwami. Wyróżniono przynajmniej dwa style negocjacji, które mogą prowadzić do zupełnie rozbieżnych wyników.
I tak, podczas prowadzonych w latach 70. negocjacji na temat Nowego Międzynarodowego Ładu Ekonomicznego styl negocjacyjny przyjęty przez Południe był określany przez kulturę. W szczególności podczas rozmów o konkretnych sprawach kraje Południa argumentowały w stylu dedukcyjnym – od ogólnych zasad do szczególnych zastosowań. Uważały zatem, że ich zadaniem jest uzgodnić we własnym gronie podstawowe zasady Nowego Międzynarodowego Ładu Ekonomicznego, pozostawiając szczegóły do dopracowania w późniejszym terminie. Metoda ta wygodnie maskowała konflikty w sprawach szczegółów – aż do jakiegoś kolejnego etapu. Ta metoda Południa wyraźnie kontrastowała z podejściem preferowanym przez wiele krajów Północy, które wolały dyskusję o konkretnych szczegółach, unikając wzniosłej debaty filozoficznej. Zarówno Stany Zjednoczone, jak i Wielka Brytania – główne państwa Północy – chciały pragmatycznie zająć się konkretnymi problemami i rozwiązywać szczegółowe kwestie, zanim jeszcze wykrystalizują się szersze zasady. Te różnice między metodami negocjacji doprowadziły po części do martwego punktu, a w końcu do niemożności osiągnięcia jakichkolwiek znaczących ustępstw.
W świecie powiązań komunikacyjnych coraz bardziej popularną techniką dyplomatyczną staje się dyplomacja publiczna. Polega ona na tym, że państwo stara się stworzyć swój ogólny wizerunek, zwiększający jego zdolność osiągania celów dyplomacji. I tak, międzynarodowe podróże byłej pierwszej damy Hillary Rodham Clinton, uwypuklając rolę kobiet, miały propagować humanitarny wizerunek Stanów Zjednoczonych zbudowany wokół troski o ludzi, w tym także o kobiety i dzieci, oraz wspierania wartości demokracji i praw człowieka.
Dyplomacja publiczna stała się szczególnie przydatnym instrumentem dyplomatycznym przed rozpoczęciem wojny w Iraku w 2003 roku oraz w jej trakcie. Amerykańskie osobistości rządowe – zwłaszcza sekretarz stanu Colin Powell, doradca prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego Condoleezza Rice oraz sekretarz obrony Donald Rumsfeld – nie tylko przekonywały do wojny Amerykanów, udzielając wywiadów dla mediów i publikując artykuły w czasopismach, ale też prowadziły działalność lobbystyczną w krajach zaprzyjaźnionych i nieprzychylnych, wykorzystując w tym celu zarówno bezpośrednie negocjacje, jak i pośrednie oddziaływanie różnych środków przekazu, w tym także niezależnych mediów arabskich w rodzaju telewizji Al-Dżazira. Departament stanu uruchomił kampanie medialne adresowane do świata arabskiego i przeznaczył 30 min dolarów na nową bliskowschodnią sieć rozgłośni radio-wych dla arabskiej młodzieży. Będzie ona nadawała arabską i zachodnią muzykę pop, a jednym z jej celów ma być osłabienie nastrojów antyamerykańskich. W erze komunikacji państwa mają do dyspozycji jeszcze jeden instrument dyplomacji.
Źródło: K. Mingst, Podstawy stosunków międzynarodowych, Warszawa 2006.