Polityka protekcjonizmu w międzynarodowych stosunkach gospodarczych polega na wykorzystywaniu przez państwo środków i narzędzi zagranicznej polityki ekonomicznej, w tym także polityki makroekonomicznej, do osiągnięcia celów tej polityki. Protekcjonizm w handlu zagranicznym jest pochodną polityki interwencjonizmu państwowego w gospodarce.
Zwolennicy interwencjonizmu państwowego uważają, iż założenia klasycznej teorii wolnego rynku i handlu (w tym zwłaszcza: istnienie doskonałej konkurencji w skali krajowej i międzynarodowej, doskonałej podzielności i przenośności czynników produkcji z jednych gałęzi do innych w danym kraju, przy braku takiej przenośności w skali międzynarodowej itp.) są dalekie od rzeczywistości. Podmioty gospodarcze są bowiem wysoce zróżnicowane pod względem wielkości, konkurencyjności i poziomu technicznego. Wiele rynków jest zmonopolizowanych; liczba producentów jest ograniczona do jednego lub kilku, co zmniejsza lub wręcz wyklucza konkurencję między nimi. W takich warunkach wolny rynek prowadzi do narastania zjawisk patologicznych: nieuzasadnionego wzrostu cen, braku zainteresowania poprawą jakości i nowoczesności produkcji, do bezrobocia i inflacji.
Zwolennicy protekcjonizmu krytykowali liberalizm prawie w całej długiej historii rozwoju handlu międzynarodowego. W okresie merkantylizmu uzasadniali oni konieczność ochrony rynku wewnętrznego przed konkurencją ze strony towarów importowanych. Jednocześnie nawoływali do wspierania eksportu przez państwo poprzez ulgi podatkowe, dopłaty itp.
Na przełomie XVIII i XIX wieku, gdy w Anglii popularność zdobywała polityka oparta na klasycznej teorii wolnego rynku i handlu, w Niemczech i Stanach Zjednoczonych formułowano argumenty na rzecz protekcjonizmu; zwłaszcza przemysł był w tych krajach słaby i musiał się chronić przed konkurencją lepszych produktów angielskich. Żyjący w tym okresie ekonomista amerykański H.C. Carey usiłował pogodzić zwolenników teorii leseferyzmu ze zwolennikami protekcjonizmu. Jego zdaniem, reguły wolnego rynku powinny determinować postępowanie podmiotów gospodarczych wewnątrz gospodarki amerykańskiej, protekcjonizm zaś powinien chronić tę gospodarkę przed konkurencją zewnętrzną. Tak też postąpiono w praktyce; w 1816 roku Stany Zjednoczone wprowadziły restrykcyjną wobec dostawców zagranicznych taryfę celną chroniącą zarówno przemysł, jak i rolnictwo amerykańskie przed konkurencją zagraniczną. Stany Zjednoczone pozostały zresztą wierne takiemu podejściu do dzisiaj; z jednej strony domagają się one wolnego dostępu dla swych wyrobów i kapitału do rynków zagranicznych, z drugiej zaś ? konsekwentnie chronią dostęp do swego rynku dla towarów zagranicznych.
Ważkich argumentów dostarczył zwolennikom protekcjonizmu J.M. Keynes. Podważył on podstawowe założenia teorii wolnego handlu, w tym zwłaszcza dotyczące automatycznego likwidowania zakłóceń w funkcjonowaniu gospodarki rynkowej. Jego zdaniem, gospodarka wolnorynkowa nie jest w stanie samorzutnie zapewnić pełnego zatrudnienia i całkowitego wykorzystania urządzeń produkcyjnych; musi to uczynić państwo. Polityka interwencjonizmu państwowego jest więc niezbędna do sprawnego funkcjonowania gospodarki rynkowej. Zdaniem Keynesa, twierdzenie klasyków ekonomii o korzyściach odnoszonych przez każdy kraj z racjonalnej specjalizacji międzynarodowej w warunkach wolnego handlu sprawdza się tylko wtedy, kiedy czynniki produkcji są w pełni wykorzystane. Niespełnienie tego warunku nakłada na państwo obowiązek wspierania eksportu i ograniczania importu, aż do osiągnięcia stanu równowagi gospodarczej (pełnego zatrudnienia, pełnego wykorzystania urządzeń produkcyjnych itp.).
Argumenty J.M. Keynesa potwierdził wielki kryzys gospodarczy w latach 1929-1933, kiedy mechanizm wolnego rynku okazał się całkowicie bezużyteczny, a główną rolę w sterowaniu rozwojem gospodarek przejęło państwo. Polityka protekcjonizmu gospodarczego oparta na teorii J.M. Keynesa stanowiła podstawowy nurt w światowej polityce gospodarczej do końca lat siedemdziesiątych XX wieku.
W latach osiemdziesiątych znaczna część ekonomistów powróciła do twierdzeń ekonomii klasycznej uzasadniających zdolność polityki wolnego rynku i handlu do zapewnienia bezkryzysowego rozwoju gospodarczego. Podstawę tego kierunku myślenia stanowiły rozważania ekonomisty amerykańskiego M. Friedmana, który w latach sześćdziesiątych ubiegłego stulecia podważył keynesowskie podwaliny polityki protekcyjnej. Prawie pięćdziesiąt lat bezkryzysowego rozwoju gospodarki rynkowej po II wojnie światowej pozwoliły Friedmanowi na wyciągnięcie wniosku, iż bez interwencjonizmu państwa gospodarka ta rozwijałaby się jeszcze efektywniej i szybciej. Interwencjonizm ? według niego ? utrudnia działanie sił rynkowych i zakłóca samoczynny proces likwidowania nierównowagi gospodarczej w poszczególnych krajach i w świecie jako całości. Administracja państwowa jest bowiem często niekompetentna i zbiurokratyzowana; decyzje podejmuje z dużym opóźnieniem i nietrafnie, przeznaczając środki na rozwój przedsiębiorstw bez przyszłości, które dawno powinny upaść. Ważnym kryterium w postępowaniu państwa są bowiem względy społeczne (np. zapobieganie wzrostowi bezrobocia), a te pozostają na ogół w kolizji ze wzrostem efektywności gospodarowania. Opiekuńcze funkcje państwa w postaci finansowania celów społecznych wywołują zaś potrzebę nakładania wysokich podatków, co ogranicza możliwości rozwoju gospodarki.
Wnioski sformułowane przez Friedmana sprowadziły się do radykalnego ograniczenia interwencjonizmu w gospodarce i protekcjonizmu w handlu zagranicznym. Państwo powinno, według Friedmana, skupić się na prowadzeniu polityki makroekonomicznej, przy czym podstawowe parametry tej polityki powinien również ustalać wolny rynek. W stosunkach zagranicznych powinna obowiązywać zasada wolnego handlu, dopuszczająca niczym nieskrępowany import towarów, usług i czynników produkcji i wykluczająca możliwość wspierania rodzimego eksportu.
Zwolennicy tego podejścia (liberalno-monetarnego) do polityki ekonomicznej dopuszczają jednak pewne wyjątki uzasadniające protekcjonizm. Należy do nich przede wszystkim zapobieganie niedoskonałościom mechanizmu wolnego rynku i handlu, będącym konsekwencją niedopasowania do wymogów tego mechanizmu warunków istniejących na rynku danego kraju. Przykładowo, brak mieszkań może utrudnić bądź wręcz wyeliminować przepływ siły roboczej z regionów obficie wyposażonych w pracę do regionów deficytowych w tej dziedzinie. Także w przepływie kapitału i technologii mogą wystąpić ograniczenia zakłócające działanie mechanizmu wolnego rynku i handlu. Zmusza to państwo do zastosowania polityki protekcyjnej, chociaż jest ona rozwiązaniem znacznie gorszym niż polityka wolnego handlu, to spełnia w tym przypadku funkcje użyteczne; brak polityki protekcyjnej naraziłby bowiem kraj na straty.
W angielskiej literaturze przedmiotu tego typu podejście do protekcjonizmu nosi nazwę second best, a więc rozwiązania drugiego po najlepszym, cała teoria zaś ? second best theory. Zgodnie z nią protekcjonizm, umożliwiając osiągnięcie celu trudnego do zrealizowania w warunkach leseferyzmu, ma zalety i wady, co zakłóca dążenie do innych wolnorynkowych celów. Protekcjonizm nie jest więc rozwiązaniem najlepszym, lecz drugim po najlepszym; rozwiązaniem najlepszym byłby mechanizm wolnego rynku i handlu, gdyby mógł funkcjonować bez ograniczeń.
Zwolennicy liberalizmu gospodarczego dopuszczają również wyjątek dla protekcjonizmu w przypadku ochrony nowo powstających gałęzi przemysłu. Musi to być jednak ochrona selektywna (dotycząca tylko wybranych rodzajów produkcji) i ograniczona czasowo, czyli przejściowa. Zgodnie z tym rozumowaniem polityka chroniąca nowo powstające gałęzie przemysłu jest konieczna ze względu na potrzebę ich zabezpieczenia przed napływem z zagranicy towarów dojrzałych technologicznie, produkowanych w wielkich seriach, tańszych i lepszych jakościowo. Bez takiej ochrony rodzima produkcja nie byłaby w stanie podołać konkurencji towarów importowanych (doświadczyła tego polska elektronika w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, która po zlikwidowaniu barier protekcyjnych uległa całkowitej destrukcji). Po osiągnięciu okresu dojrzałości ? w tym także korzyści skali, gdy nowo rozwijana produkcja jest już w stanie konkurować w warunkach wolnego rynku z produktami zagranicznymi ? protekcja przestaje być konieczna i należy jej zaprzestać, gdyż zamiast pomagać, działałaby destrukcyjnie na producentów i zniechęcałaby ich do walki z konkurencją.
Z wyborem tego typu protekcji wiąże się przede wszystkim potrzeba udzielenia odpowiedzi na pytanie, jakie rodzaje nowej produkcji należy rozwijać i czy zawsze trzeba je obejmować ochroną protekcyjną. Kraje wysoko uprzemysłowione ochrony takiej udzielają gałęziom kreującym postęp naukowo-techniczny, wychodząc z założenia, że w tej dziedzinie nie mogą być zależne od zagranicy. Kraje słabo rozwinięte tradycyjnie udzielają ochrony protekcyjnej prawie wszystkim nowym branżom przemysłu. Mankamentem tej protekcji jest jednak długi czas jej trwania; z wielu różnych powodów nie są one bowiem w stanie w warunkach wolnego rynku sprostać konkurencji wyrobów z krajów wysoko uprzemysłowionych. Dlatego też zwolennicy polityki wolnego handlu zwracają uwagę na konieczność rozwoju selektywnego krajów słabo rozwiniętych.
Jako uzasadniony wyjątek od polityki wolnego handlu traktuje się także przeciwdziałanie nierzetelnej konkurencji (non-fair competition). Jest to możliwe wtedy, kiedy za granicą stosuje się różne formy oddziaływania na produkcję i eksport prowadzące do nieuzasadnionego wzrostu konkurencyjności oferowanych wyrobów. Należą do nich: dumping, rujnacja rynku (,market disruption) i subwencjonowanie eksportu. Zakłócają one funkcjonowanie wolnego rynku i handlu, działając negatywnie na wykorzystanie czynników produkcji, a w ostatecznym rezultacie zmniejszają efektywność produkcji i osłabiają rozwój gospodarczy. Poprawiają one wprawdzie sytuację w kraju stosującym te rozwiązania, ale jednocześnie ? pogarszają w kraju, wobec którego są stosowane.
W literaturze przedmiotu można również spotkać argumentację dopuszczającą wykorzystanie polityki protekcyjnej na potrzeby poprawy terms oftrade w kraju importującym. Przykładem może być wprowadzenie cła importowego w celu zmuszenia eksporterów zagranicznych do obniżki ceny. Politykę taką może jednak zastosować wyłącznie kraj o dużym rynku (np. Stany Zjednoczone, Unia Europejska), o dominującej pozycji w handlu międzynarodowym. Eksporterzy muszą być bowiem zainteresowani utrzymaniem się na tym rynku, nie wykazując skłonności do postępowania odwetowego; dotyczy to zwłaszcza przedsiębiorstw małych i średnich.
Zwolennicy polityki wolnego rynku i handlu negatywnie odnoszą się natomiast do wielu innych przypadków protekcjonizmu, uznając je za nieuzasadnione, przynoszące w ostatecznym rachunku straty. Dotyczy to przede wszystkim prób wykorzystania polityki protekcyjnej do zwiększenia zatrudnienia poprzez wprowadzenie ograniczeń (np. cła) na import. Wzrost produkcji krajowej uzyskany w ten sposób podraża bowiem konsumpcję i prowadzi do nieefektywnego wykorzystania czynników produkcji.
Negatywnie jest również oceniana polityka ograniczania importu w celu poprawy salda bilansu handlowego. Jej efektem może być bowiem ograniczenie popytu na towary eksportowane przez kraj ograniczający import, co w ostatecznym rezultacie wpływa negatywnie na stan jego bilansu handlowego.
Także ochrona rynku krajowego przed napływem tanich towarów importowanych w celu zabezpieczenia miejsc pracy przed konkurencją tańszej zagranicznej siły roboczej jest traktowana przez zwolenników polityki wolnego handlu jako szkodliwa. Rozwiązania należy bowiem szukać ? ich zdaniem ? nie w protekcjonizmie, lecz w zwiększaniu wydajności pracy, co jest najlepszą drogą prowadzącą do obniżki cen i wzrostu konkurencyjności produktów krajowych. Praca może być bowiem wyżej opłacana niż za granicą, ale jeśli jest ona relatywnie bardziej wydajna, to produkowane wyroby mogą z powodzeniem konkurować z importowanymi.
Zbliżone argumenty są wysuwane przeciwko protekcjonizmowi, gdy jest on wykorzystywany wyłącznie ze względów społecznych. Chodzi w tym przypadku o ochronę przed konkurencją zagraniczną tych branż, które tworzą miejsca pracy dla osób niepełnosprawnych, niemających innych możliwości zatrudnienia. Produkowane w takich warunkach wyroby na ogół nie odpowiadają światowym standardom technologicznym, jakościowym i cenowym. Cierpi więc na tym konsument pozbawiony możliwości nabycia towarów importowanych. Zgodnie z tym podejściem lepszym rozwiązaniem jest przyznanie niepełnosprawnym rent i emerytur bądź też skierowanie ich do innych działów gospodarki (np. do sektora usług) i otwarcie rynku krajowego dla importu.
Za relikt przeszłości uznają zwolennicy polityki wolnego handlu ochronę niektórych branż ze względu na tradycje narodowe i kulturowe. Symbolem tych tradycji mogą być drobne gospodarstwa chłopskie w Polsce, producenci napojów alkoholizowanych w Niemczech, wytwórnie kwasu chlebowego w Rosji. Ich ochrona przed konkurencją zagraniczną sprzyja utrzymaniu nieuzasadnionych efektywnością cen i podraża konsumpcję. Możliwości rozwoju tego typu produkcji należy szukać nie w ograniczaniu dostępu do rynków krajowych produktów konkurencyjnych z zagranicy, lecz w obniżce kosztów produkcji.
Podobnie jest w przypadku argumentu o konieczności objęcia ochroną protekcyjną sektora wojskowego; argumentu nie do końca zresztą słusznego. Zdaniem zwolenników wolnego handlu, jeżeli argument ten miał jakąś wartość, to wyłącznie w warunkach prowadzenia polityki autonomicznej. W dobie sojuszów wojskowych w tej dziedzinie również możliwa jest głęboka specjalizacja i kooperacja produkcji, w zależności od przewagi komparatywnej jednego kraju nad drugim. Protekcjonizm powinien więc ustąpić miejsca wolnemu rynkowi.
Reasumując, zwolennicy polityki wolnego handlu traktują protekcjonizm jako zło konieczne, który w wyjątkowych okolicznościach może być wykorzystany, ale w ograniczonym zakresie i przejściowo, w postaci rozwiązania drugiego po najlepszym. Rozwiązaniem najlepszym jest zawsze wolny rynek i handel. Koszty protekcjonizmu ponoszą ? ich zdaniem ? konsumenci, niezorganizowani i rozproszeni. Korzyści protekcjonizmu przypadają zaś nielicznym producentom, którzy łączą z nim swoje partykularne interesy. Oznacza to, że polityka protekcyjna jest prowadzona przez państwo nie tyle w interesie społecznym, ile wysoce partykularnym, wyraźnie adresowanym.
Obok istniejącego współcześnie liberalnego nurtu w ekonomii, traktującego interwencjonizm w gospodarce i protekcjonizm w handlu zagranicznym jako wyjątek od reguły, nie brakuje również ekonomistów, którzy uważają, iż protekcjonizm to również obecnie alternatywna w stosunku do wolnego handlu polityka gospodarcza. Powinna ona być prowadzona wówczas, gdy poziom rozwoju partnerów w handlu zagranicznym jest zróżnicowany (np. gdy jeden ma nowoczesny przemysł, a drugi surowcowo-rolniczą strukturę produkcji). W przypadku tym wolny rynek prowadzi do nieekwiwalentnego podziału korzyści z handlu zagranicznego, narastania bezrobocia w krajach ekonomicznie słabszych, kłopotów ze zrównoważeniem przez te kraje bilansu płatniczego, tendencji do petryfikacji surowcowo-rolniczej struktury produkcji w krajach o niższym poziomie rozwoju gospodarczego, a w konsekwencji do zwiększania rozpiętości dochodowych między krajami bardziej i mniej rozwiniętymi. W takiej sytuacji kraje ekonomicznie słabsze powinny traktować protekcjonizm jako narzędzie umożliwiające przynajmniej częściowe uniknięcie tych negatywnych skutków.
Zapotrzebowanie na politykę protekcyjną występuje również wtedy, kiedy partnerzy są niedopasowani pod względem wielkości, a zwłaszcza gdy jedna strona jest monopolistą, a druga usiłuje wejść na rynek. Bez pomocy państwa małe przedsiębiorstwo nie miałoby żadnych szans na zajęcie trwałej pozycji na rynku; monopolista ma niezliczoną liczbę sposobów, aby nie dopuścić go na rynek, bądź też aby na tym rynku nie odniosło, jakichkolwiek sukcesów ekonomicznych.
Protekcjonizm jest także wykorzystywany w długookresowej strategii opanowywania rynku. U podstaw tego podejścia leży zasada konkurencji niedoskonałej na rynku międzynarodowym, czego wyrazem jest pozycja monopolistyczna i zyski z nią związane; ten zwycięża, kto zajmie pozycję dominującą, oczywiście kosztem partnera. Protekcjonizm państwa (np. w postaci subwencjonowania produkcji) jest w tym przypadku narzędziem ułatwiającym zdobycie pozycji monopolistycznej i uzyskanie nadzwyczajnych zysków, zwłaszcza z tytułu wielkiej skali produkcji.
Tego typu podejście do protekcjonizmu odrzuca ex ante twierdzenie klasyków o istnieniu konkurencji doskonałej na rynku międzynarodowym, a w rezultacie o sprawiedliwym podziale korzyści ze współpracy międzynarodowej. Współcześni zwolennicy protekcjonizmu uważają, iż założenie takie jest czystą iluzją, kiedy na rynku, i to nie tylko po stronie konsumpcji, istnieją tysiące równoprawnych podmiotów gospodarczych, o zrównoważonej gospodarce, które między sobą konkurują. Jeżeli w praktyce istniała zbliżona do tego założenia sytuacja, to tylko w początkowym okresie tworzenia klasycznej teorii handlu zagranicznego. W okresie kapitalizmu monopolistycznego i współcześnie wolną konkurencję zastąpiła rywalizacja między wielkimi korporacjami transnarodowymi wykorzystująca wszelkie sposoby zdobycia rynku, i to w różnych fazach powstawania produktu, od badań naukowych począwszy, a na sprzedaży skończywszy. Rywalizacja tego typu trwa często wiele lat. Jako przykład podaje się postępowanie Boeinga i Airbusa; faktycznie między te firmy jest podzielony rynek lotniczy. Na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku udział Boeinga w sprzedaży samolotów pasażerskich wynosił 60%, a Airbusa?30%. W roku 1998 Airbus wyprzedził Boeinga pod względem zamówień na samoloty, zdobywając 52% ogólnej ich liczby. Ekspansja obu firm na rynku światowym odbywa się przy dużym udziale zainteresowanych państw. Rząd amerykański wykorzystuje w tym celu finansowanie produkcji lotniczej na cele wojskowe, a rządy państw zachodnioeuropejskich dotują badania i prace rozwojowe. Skala tego dotowania nie jest oczywiście publicznie znana; obie strony szacują jednak, iż ma ona dla partnera znaczenie strategiczne. Stąd też tę formę protekcjonizmu określa się niekiedy pojęciem strategicznej polityki handlowej, gdyż jej ostatecznym efektem jest zapewnienie przedsiębiorstwu w okresie długim dominującej (strategicznej) pozycji na rynku.
Zwolennicy tej formy protekcjonizmu uzasadniają, iż w ostatecznym rachunku przynosi on korzyści. Państwo, subwencjonując badania naukowe i rozwojowe, wykorzystuje wprawdzie pieniądze podatników, ale efektem są korzyści skali i wielkości serii produkcji, wynikające ze zdobycia przewagi na rynku, a także efekty postępu naukowo-technicznego dla całej gospodarki, jaki jest osiągany przez subwencjonowaną branżę.
Współcześni zwolennicy protekcjonizmu kwestionują również sens polityki wolnego rynku i handlu w warunkach zróżnicowanych poziomów rozwoju gospodarczego. Określone na podstawie tych różnic przewagi komparatywne w kosztach często są niekorzystne dla krajów słabiej rozwiniętych gospodarczo; petryfikują one bowiem dotychczasowe struktury produkcji, długookresowo prowadząc do pogarszania się terms oftrade i obniżki korzyści z handlu międzynarodowego. Dlatego też statycznie ujętą przewagę komparatywną w kosztach proponuje się zastąpić przewagą ujętą dynamicznie. Za pomocą polityki przemysłowej państwo może skorygować statyczną przewagę komparatywną, nadając jej właściwy kierunek zmian. Służą temu subwencje, zwolnienia podatkowe i inne metody oddziaływania państwa na obniżkę kosztów produkcji w wybranych branżach. Państwo może też współfinansować badania naukowe i prace rozwojowe, ułatwiać dostęp do technologii i kredytów zagranicznych. W rezultacie może przyspieszać ono rozwój produkcji niektórych działów gospodarki i konkretnych wyrobów, oddziałując na obniżkę kosztów produkcji, przyspieszenie postępu technicznego, jakość i niezawodność towarów itp. Wspomniane rodzaje działalności nie mają szans na specjalizację w przypadku statycznej przewagi w kosztach, w warunkach dynamicznej przewagi komparatywnej mogą się jednak okazać najważniejszymi działami gospodarki. Tak stało się w Japonii i krajach nowo uprzemysłowionych, które przy pomocy państwa zbudowały od podstaw nowe dziedziny gospodarki, nadając im status specjalności eksportowych.
Reasumując, na politykę protekcjonizmu gospodarczego można spojrzeć dwojako: z jednej strony, jak na zło konieczne, drugie po najlepszym rozwiązanie dopuszczalne przejściowo tylko po to, aby skorygować niedoskonałości istniejących warunków, niedopasowanych do wymogów wolnego rynku i handlu. W tym przypadku polityka protekcyjna jest stosowana jedynie w celu najszybszego dopasowania istniejących warunków do wymogów wolnego rynku i handlu. Z drugiej strony polityka protekcyjna może być traktowana jako trwały element korygowania niedoskonałości współczesnego rynku, który jest daleki od wymogów wolnego rynku i wolnego handlu. Na rynku tym zwycięża silniejszy, stąd też stałym jego zjawiskiem jest koncentracja kapitału, wchłonięcie przedsiębiorstw mniejszych przez większe, dążenie do monopolizacji produkcji. Państwo w tym procesie odgrywa ważną rolę, wspierając te przedsiębiorstwa, które mają szanse na zajęcie dominującej pozycji, bądź też chroniąc mniejsze przedsiębiorstwa przed wchłonięciem przez duże.
W zależności od tego, przez który pryzmat spojrzy się na protekcjonizm, formułuje się jego ocenę. Zwolennicy polityki wolnego handlu widzą w nim głównie wady, zaliczając do nich: osłabianie zainteresowania przedsiębiorstw obniżką kosztów produkcji i wzrostem efektywności, zmniejszanie zainteresowania przedsiębiorstw postępem technicznym, utrzymywanie nieefektywnych struktur produkcji, a w rezultacie ? pogłębianie deficytu bilansu płatniczego. W takim ujęciu protekcyjna polityka państwa wywołuje same patologie, najlepszym rozwiązaniem byłoby więc jej zaniechanie.
Zgodnie z drugim podejściem protekcjonizm zapewnia pozytywne rozwiązania w warunkach niedoskonałości współczesnego rynku, w tym zwłaszcza ochronę rynku wewnętrznego przed niszczącą konkurencją importową, rodzimej produkcji przed zniszczeniem jej przez silniejsze firmy zagraniczne, ludności przed bezrobociem, a bilansu handlowego przed nierównowagą.
Źródło: P. Bożyk, Zagraniczna i międzynarodowa polityka ekonomiczna, Warszawa 2004.