Z czysto teoretycznego punktu widzenia środowisko naturalne można potraktować jako jeden z czynników wytwórczych na równi z kapitałem czy pracą. Poszczególne kraje są bardziej lub mniej obficie wyposażone w czynnik środowisko naturalne”, a więc i jego ceny wewnętrzne powinny odzwierciedlać tę sytuację. Od strony ekonomicznej jest to uzasadnione różną zdolnością ekosystemów poszczególnych krajów do absorbowania odpadów (jest ona np. relatywnie większa w państwach o niewielkiej gęstości zaludnienia), różną strukturą gospodarek (np. przemysły ciężkie są z reguły bardziej uciążliwe ekologicznie), różnymi poziomami dochodów (wydatki przeznaczone na ekologię ograniczają środki na zaspokojenie podstawowych potrzeb) i różnymi preferencjami odnośnie stanu środowiska (np. przed przystąpieniem do Wspólnoty Europejskiej, w Szwecji normy ochrony środowiska były bardziej wyśrubowane).
Teoretycznie, w krajach, w których środowiska jest relatywnie „mniej”, i w których przywiązuje się do jego czystości szczególną wagę, system norm, podatków i innych ograniczeń zwiększa koszty i ceny wielu towarów. Ich produkcja bowiem w niejednakowym stopniu wykorzystuje ekosystem (np. elektrownia opalana węglem zużywa go „więcej” niż gazowa, przemysł chemiczny odprowadza ścieki, których nie wytwarza przemysł elektroniczny itd. ). W rezultacie, zasoby środowiska naturalnego, podobnie jak kapitału i pracy, wpływają na przewagę komparatywną, na możliwości specjalizacji oraz na strukturę eksportu i importu. Zakładając, że ceny towarów w poszczególnych krajach poprawnie odzwierciedlają zużycie środowiska, handel międzynarodowy prowadzi do jego optymalnego wykorzystywania przez człowieka. W konsekwencji, próby ingerencji w ten mechanizm ekonomiczny w celu zrównania obciążeń z tytułu ochrony środowiska w poszczególnych krajach, zakłócają działanie rynku, dezoptymalizują wykorzystanie zasobów i zmniejszają światowe korzyści ze specjalizacji i handlu.
W rzeczywistej gospodarce zużycie środowiska naturalnego w procesie produkcji jest znacznie trudniej wycenić na rynku, niż w przypadku korzystania z innych czynników. Podkreśla się również słusznie, że brak troski o środowisko w jednych krajach odbija się ujemnie na sytuacji w krajach, które ponoszą nakłady na jego ochronę. Granice państwowe nie stanowią np. żadnej bariery dla pyłów z elektrowni przenoszonych przez wiatr. Niskie standardy ekologiczne traktowane są niekiedy jako ukryta forma wspieranie eksportu oraz jako nieuczciwa konkurencja pozwalająca przyciągnąć zagranicznych inwestorów, którzy nie muszą ponosić nakładów na technologie przyjazne środowisku.
Argumentację tego typu kraje rozwinięte gospodarczo wysuwają z reguły w stosunku do mniej rozwiniętych próbując narzucić im swoje normy dotyczące technologii (np. wielkość emisji zanieczyszczeń) i normy dotyczące produktów (np. katalizatory spalin w samochodach). Robią to szczególnie skutecznie w stosunku do partnerów w ugrupowaniach integracyjnych. W trakcie negocjowania przez USA, Meksyk i Kanadę Północnoamerykańskiego Porozumienia o Wolnym Handlu (NAFTA – North American Free Trade Agreement ), jego przeciwnicy w USA wskazywali przede wszystkim na zagrożenia konkurencyjne wynikające z łagodnych norm ekologicznych i słabej skuteczności polityki ochrony środowiska w Meksyku. Wskutek ich silnych nacisków wprowadzono szereg ustaleń nadających Porozumieniu „zielone” zabarwienie w niespotykanym dotychczas stopniu. Przyznano, między innymi, pierwszeństwo przepisom o ograniczeniach w handlu wynikającym z niektórych ekologicznych umów międzynarodowych (np. wspomniany wcześniej Protokół montrealski) przed postanowieniami NAFTA. Jednocześnie integralną częścią NAFTA są dodatkowe porozumienia traktujące o ochronie środowiska. Tylko dzięki temu w USA udało się przekonać wielu przeciwników integracji z Meksykiem.
Podobnie przystąpienie Polski do Unii Europejskiej będzie związane z koniecznością spełnienia licznych wymagań dotyczących stanu środowiska. Zawarte są one w prawie UE, które trzeba będzie przyjąć i egzekwować. W praktyce oznacza to dodatkowe potrzeby inwestycyjne w gospodarce odpadami, odprowadzaniu ścieków i likwidacji zanieczyszczeń na terenach wiejskich. Ze względu na skalę zaniedbań w Polsce ochrona środowiska uważana bywa za jedną z najkosztowniejszych i potrzebujących najwięcej czasu dziedzin w procesie dostosowawczym. Na przykład, normy unijne przewidują żeby każde osiedle liczące ponad 2000 mieszkańców miało własny system kanalizacji. Tymczasem zaledwie 4% ścieków na wsiach podlega oczyszczaniu. Zastąpienie węgla gazem w samych tylko gospodarstwach domowych pochłonie 2-6 mld. USD. Roczne nakłady na ekologię w Polsce wynoszą zaledwie 1,5 mld USD.
Źródło: W. Caban (red.), Ekonomia. Podręcznik dla studiów licencjackich, Łódź 1998.