Silnie negatywne odczucia estetyczne powoduje u znacznej większości Polaków publiczne posługiwanie się wulgaryzmami, często używanymi w funkcji przerywników w wypowiedzi albo zastępującymi wiele różnych czasowników, przymiotników i rzeczowników.
Wulgaryzmy są to wyrazy, wyrażenia i zwroty, które w swoim podstawowym znaczeniu w sposób ordynarny nazywają, objęte tabu obyczajowym (jako intymne), czynności fizjologiczne, czyli trawienie, wydalanie i seks, a także związane z nimi części ciała, zachowania i skutki tych zachowań. W odczuciu społecznym określenia wulgarne niosą zawsze silny ujemny ładunek emocjonalny: wyrażają pogardę, chęć poniżenia rozmówcy oraz skrajną trywializację i brutalizację tego, co się nazywa. Użycie słów i wyrażeń wulgarnych wyraża bardzo negatywny stosunek mówiącego nie tylko do rzeczy nazwanej tym słowem, lecz także do słuchaczy i do całego otoczenia, a nawet do całej rzeczywistości.
Wymienia się kilka przyczyn publicznego posługiwania się wulgaryzmami.
Po pierwsze, takie zachowanie językowe jest przejawem agresywnego stosunku do rzeczywistości, próbą prowokacji, służącą wywołaniu awantury.
Po drugie, używanie wulgaryzmów bywa tanim chwytem, służącym szokowaniu otoczenia wskutek naruszenia powszechnego tabu obyczajowego.
Po trzecie, jest to w miarę bezpieczny sposób wyrażenia swojego sprzeciwu wobec czegokolwiek.
Najczęściej jednak używanie wyrazów wulgarnych jest prymitywnym dawaniem upustu silnym emocjom mówiącego, nad którymi nie potrafi on zapanować.
Ogólnie rzecz ujmując, wulgaryzację wypowiedzi należy taktować jako prymitywną próbę zapanowania nad światem, w którym ktoś sobie nie radzi, a którego zrozumienie przerasta siły intelektualne osoby tak mówiącej. Zwykłe wiąże się z ubóstwem słownictwa ogólnego, zastępowanego wulgarnymi ?wypełniaczami” czy też ?uszczelkami” w toku wypowiedzi. Coraz częściej wyrazy wulgarne stają się właściwie przerywnikami, pojawiającymi się niezależnie od tematu rozmowy, po to, by mówiący jakoś wypełnił czas i rozładował złość czy też wyraził rozdrażnienie.
Wyrazy wulgarne istniały zawsze, gdyż zawsze pojawiała się chęć prowokacji, upodlenia czy też językowego ?wyżycia się” wtedy, gdy świat nie odpowiadał wyobrażeniom osób o prymitywnej kulturze lub niewielkich możliwościach intelektualnych. Jednakże do niedawna publiczna wulgarność była cechą wyłącznie subkultur niższych niż kultura masowa. Obecnie ostentacyjna wulgarność stała się cechą nawet dzieł (literackich, tekstów muzycznych, filmów), pretendujących do kultury wysokiej i masowo rozpowszechnianych. Autorzy sugerują, że posłużenie się wulgaryzmami pełni w ich utworach określoną funkcję: służy oddaniu kolorytu lokalnego, uwiarygodnia język bohaterów lub narratora, co sprzyja wyrażeniu ?prawdy twórczej” i autorskiej kreacji świata przedstawionego. Należy jednak wziąć pod uwagę jeszcze inne motywy wulgaryzacji języka utworów artystycznych. Po pierwsze, może chodzić o świadomą prowokację odbiorcy (jak wiadomo, prowokacja artystyczna jest jednym z podstawowych chwytów twórczych), po drugie – o zwiększenie atrakcyjności komercyjnej ?dzieła”, w którym narusza się tabu obyczajowe. Trzeba więc uwzględnić także to, że autorzy epatujący wulgaryzmami liczą na to, że ich produkt będzie się lepiej sprzedawał i przyniesie im większe zyski, a także ?wywoła szum” wokół samego twórcy, co też da mu wymierne korzyści.
Rosnąca od ostatniego dziesięciolecia XX w. wulgaryzacja języka mediów ma, oprócz wymienionych powyżej, jeszcze jedną przyczynę: jest reakcją na nowomowę prasy, radia i telewizji w ustroju totalitarnym. Wulgaryzacja języka mediów jest skrajnym przykładem mody ?na luz”, na potoczność, obecnej w mediach od r. 1990. Określenia wulgarne pojawiają się niemal we wszystkich typach przekazów medialnych, z wyjątkiem programów informacyjnych i programów dla dzieci. Najczęściej występują w reportażach i wywiadach, zwłaszcza typu talk-show, a także w filmach i programach rozrywkowych. ?Wśród nadawców tekstów zawierających obscena są zarówno dziennikarze (ci trzeba przyznać dość rzadko sięgają po te najdosadniejsze wulgaryzmy), jak i ich rozmówcy, bohaterowie reportaży itp. Słowa nieprzyzwoite występują nie tylko, jak byśmy się tego spodziewali, w tekstach potocznych i pospolitych […], często mają neutralne lub lekko tylko nacechowane stylistycznie otoczenie […]. Wulgaryzmy są wplecione w tekst bez żadnych elementów metatekstowych, które by wskazywały na ich odmienność stylistyczną. Tylko nieliczni nadawcy wyrażają swój dystans wobec dosadnej formy za pomocą takich wskaźników, jak jak to się mówi, za przeproszeniem, brzydko mówiąc, czy też poprzez wykropkowanie części słowa lub w telewizji i radiu – wypikanie wyrazu. Zabiegi takie mają neutralizować wulgarność tekstu, lecz tak naprawdę tego nie czynią – każdy odbiorca bowiem wie, które słowo kryje się za wielokropkiem czy przeciągłym pii. Choć więc mają sygnalizować, że pewnych słów nie należy publicznie używać, to tak naprawdę pokazują, że się je jednak stosuje”. W odniesieniu do wielu tekstów publicystycznych (zarówno mówionych, jak i pisanych) można więc mówić o naruszaniu zasady stosowności (decorum), wyznaczającej normy odpowiedniego zharmonizowania poszczególnych elementów językowych tekstu.
Wulgaryzacja języka literatury, filmu, mediów przyczynia się do zacierania różnic między kulturą wysoką, z właściwymi jej środkami wyrazu, a kulturą niską ?na korzyść środków językowych właściwych tej drugiej. Rubaszność, obsceniczność wypowiedzi dziennikarzy, artystów, polityków oraz innych ludzi, po których spodziewalibyśmy się uczestnictwa w kulturze wytwornej, elitarnej, prowadzi do – można rzec – pauperyzacji polszczyzny. Co więcej, do świata stworzonego przez taki ?spauperyzowany? język zaprasza się także tych, którzy nie zawsze mają ochotę w nim uczestniczyć. Używając obscenów w telewizji czy w radiu zapomina się […] o jego chyba najważniejszym składniku – o odbiorcy”.
Podkreślmy, że używanie wulgaryzmów nie jest wprawdzie wykroczeniem przeciwko normom poprawności językowej, czyli nie jest błędem językowym, niemniej stanowi jaskrawe naruszenie zasad etyki i estetyki słowa. Świadczy też o braku kultury osobistej, a jako przejaw lekceważenia rozmówców, słuchaczy czy czytelników jest naruszeniem zasad współżycia społecznego.
Źródło: A. Markowski, Kultura języka polskiego. Teoria. Zagadnienia leksykalne, Warszawa 2008.